czwartek, 30 stycznia 2014

Os Leonetta - Niemożliwe cz. 1

Violetta- 21- letnia, miła, niewinna dziewczyna, niezasługująca na to, co ją spotkało. Są tego dwa powody. Lara, jej niegdyś najlepsza przyjaciółka, zniszczyła jej życie.  Nie ma mamy. Wspierają ją tylko tata, Angie i o dziwo, jej nowe koleżanki Ludmiła i Naty.  I teraz trochę się cofniemy.


Igrzyska śmierci.

Szła parkiem. Dziś ich rocznica. Ma dla niego specjalny prezent. Jest w ciąży! Wie, że się ucieszy, nie boi się ani odrobinę. Doszła na tor,gdzie się umówili. Spotkała Larę, mechanika i według niej "najlepszą dziewczynę jaką mogła kiedykolwiek spotkać".
- Hej!- przywitała się i już miała ją przytulić, gdy ta delikatnie odsunęła ją od siebie.
-Jestem przeziębiona, jeszcze się zarazisz...- udała zmartwienie.- Idź lepiej do Leona, zaraz kończy.- miała chytry plan. Podoba jej się Leon, to oczywiste!

W tym samym czasie.

-Hej skarbie!- przywitała się.
-Nie mów tak do mnie.- warkną chłopak.- Nie masz za grosz wstydu. Jesteś dziwką!
-Ale...- nie dane jej było dokończyć.
-Lara, idziemy.-objął dziewczynę i odszedł. Stała tam jak słup soli i nie wiedziała co myśleć. Z jej oczu powoli zaczęły spływać łzy. Co zrobiła?  Czy on ją kocha kochał? Może. Punkt dla śmierci. Właśnie umarło jej serce.

Następnego dnia w studio.

-Cześć Fran.- przywitała się ponuro.
-Nie mów do mnie Fran. Od dziś dla ciebie jestem Franceska. No, co do reszty, to nie sądze by chcieli się z tobą widzieć.- odparła złośliwie włoszka i oddaliła się od niej.
Strzał.
Krew.
Ból.
Punkt dla śmierci.
Kolejny.
Chce  popełnić samobójstwo.- to nie dawało jej spokoju. Serce nic jej nie mówi, umarło. Rozum tym bardziej.
Tak, Tak.  Zrób to. Nie będą żałować. Ty też nie. Zrób to.
I ten cichy głosik w jej głowie wygrał. Szła przed siebie, tak to to miejsce. Szeroka rzeka, płytka woda, wysoki most. Idealnie. Stanęła na barierce. Zaraz skoczy. Tylko zjawiły się dwie osoby, które naprawdę odegrają dużą rolę w jej życiu.
-Violu, nie! Zejdź! - To nie On. Zeszła z barierki i spojrzała w stronę z której dobiegał głos.
-Ludmiła? - wyszeptała sama do siebie.Blondynka biegła w jej stronę razem z Naty, które wtuliły się w nią jak w misia.
-Nie rób tego. Wyjedziemy do Los Angeles, razem jak przyjaciółki. I zaczniemy od nowa.- zamurowało ją. Lu to powiedziała. Jej najgorszy wróg?!
-No i nie możesz nam odmówić, bo mamy 3 bilety, zupełnie przypadkiem do LA pierwszą klasą!-dodała szyderczo Naty, a ona uśmiechnęła się do nich.
-Jesteście cudowne.-wyszeptała szatynka i uśmiechnęła się jeszcze szerzej.

Punkt dla Violetty.

W pierścieniu ognia.

Kilka lat później.

-Dziewczyny wychodzę do pracy!- krzyknęła. Los Angeles ją zmieniło. Mieszka z dziewczynami, tatą, Angie i bratem Federico. Z nimi został też Maxi, kocha Natalię, a Viola to najlepsza przyjaciółka. Planuje już po cichu ślub tych 2 par. Jej kochanej Fedemiły, której jeszcze nie ma i Naxi. Jest wesoła.   Od tamtego czasu nie wypowiedziała jego imienia. Podobno ma już narzeczoną. No i co z tego? Ona ma Córeczkę. I co, że z nim? Nico.
-Spoko! Zaopiekujemy się Nel.- odpowiedziała blondynka.
-Dzięki!- odkrzyknęła i wyszła. Jej cudowna mała dziewczynka, już 3 letnia Angelika, nazwana na cześć tego miasta. Zrobiła jej ostatnio zdjęcie:

Viola jest modelką, jej córka musi być fotogeniczna. Ale oczy ma po nim.
Szła teraz na sesję zdjęciową. Ma  kumpla Davida, musi mu pomóc w przygotowaniach do jego zaręczyn. Będzie jej nowym fotografem.
Wzięła od niego takie zdjęcie, które najbardziej utwierdzało  to, że Nel to jej córeczka.
Wyglądały podobnie, poza tym, że dziś wyprostowała sobie włosy. Założyła zielone soczewki. Wciąż tęskni i ma cichą nadzieję, że wróci. Taki jest tej nadziei symbol. No zawsze jedynie jest jakieś "ale".
Tu jest to "ale" typu "Ale ja nie wiem, czy uda mi się mu wybaczyć. Do tego i tak tu nie przyjedzie." Nie wiedziała jeszcze jak bardzo się myliła. Wróciła ze swojej męczącej pracy i usłyszała dźwięczny głosik swojej małej Nel.
-Cześć mamo! Mam pytanie. No bo, Cassie powiedziała, że żeby się urodzić trzeba mieć jakiegoś tatusia.  I spytałam się jeszcze Ivy, Naomi, Sylvi, Rose, Cher, Emily, Susan i Julii i każda z nich ma tatusia. A gdzie jest mój tatuś? Ja też takiego chcę...- na te słowa Violetta zamilkła i z trudem wydukała.
-A po co ci tatuś, kochanie?
-Bo on podobno nosi na barana, kupuje lody i na wszystko pozwala...- powiedziała mała.
-A jeśli ten tatuś, znalazł sobie inną mamusię?-wyszeptała prawie niesłyszalnie, lecz dzieci słyszą akurat bardzo dobrze.
-Nasz tata ma inną mamusię?-rzekła już prawie do końca załamana dziewczynka.
-Nie. Dziewczyny kłamią.-odparła.
-Mamooo....
-Tak, skarbie?- spytała znowu wesoła Violeta.
-A dziadek ponosi mnie na barana?- opowiedziała pytaniem na pytanie młoda.
-Jasne!- zakończyła rozmowę i wybuchła śmiechem. Nagle do pokoju wszedł German.
-Violu, córeczko jest mały problem.- wymówił zaniepokojony.
-Jaki?
-No bo, no, no wiesz,no ten tego, hmm...-jąkał się.
-No wyduś to z siebie!-prawie krzyknęła.
-LeoniLarazostająunasnadwamiesiącebotuprzyjeżdżajądaćLarzeszanęnakarieręmodelki.-szybko wypowiedział swoją kwestię i miał nadzieję, że już po sprawie.
-Co? Nic nie zrozumiałam.
- Leon         i             Lara            zostają     u       nas            na       dwa               miesiące     bo       tu     przyjeżdżają        aby                 dać            Larze            szansę         na       karierę                modelki- tym razem wymawiał każde słowo dwa razy wolniej.
-Że co?-krzyknęła.
- No Leon i Lara...-znów powtarzał.
-Nie, nie powtarzaj. Dam radę.-chciała być twarda.
-Kocham cię.
-Ja ciebie też, tato.

Następnego dnia

Obudziła się, i usłyszała głosy dobiegające z jadalni. Ubrała swoją ulubioną sukienkę od Stelli McCartney i zeszła na dół, z córeczką na rękach.
(Uwaga, uwaga, nastąpiła zmiana narracji z 3-osobowej na 1-osobową Violetty)


Siedzieli tam wszyscy. Oczywiście w oczy, rzucili mi się oni. Ta tłusta suka, która chciała zacząć karierę modelki siedziała na moim miejscu, trajkotając jak najęta. I jeszcze palant, siedzi na krześle mojej córki. Nie no chyba się wyprowadzę! Po chwili Nel zeszła z moich ramion i zbiegła sama po schodach i powoli podeszła do niego. Zacisnęła swoją rączkę i uderzyła go w ramie jak najmocniej umiała. Zachichotałam.
-Idź stąd ! To moje krzesełko! Ciocia!- no tak, woła Lu. Każdy się jej boi. Na schodach pojawiła się blondynka.
-Tak skarbie?- spojrzała na stół i przerwała na chwilę -Verdas- wręcz warknęła Ludmiła.
-To znowu ty, Ferro.- odparł bez entuzjazmu.
-Kochanie poczekaj chwileczkę, ja się z tym panem rozprawię...- mówiąc to, ku zdziwieniu reszcie domowników, podeszła do stołu i zaciągnęła go do łazienki za kołnierzyk koszuli zachowując minę " W końcu cię mam i nie mam najmniejszego zamiaru cię oszczędzać"

C.d.n
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wy to oceńcie, bo to mój pierwszy OS.
Jeśli, coś nie odpowiada (mówię o np. Hejterach)
proszę zgłosić to w komku, prośba zostanie rozpatrzona w ciągu od 4 do 6 godzin, dziękujemy za skorzystanie z bloga XD
xoxo Nelly