poniedziałek, 23 lutego 2015

#1 Miłe spotkania

 Dla F.L <4 <4

Wstałam. Zjadłam śniadanie. Wypiłam kawę. Dwie. Trzy. Dzień jak co dzień. Kolejny raz
wcisnęłam przycisk zdobionej windy by wjechać na 15 piętro mojego penthouse. Weszłam do szerzącej się, białej garderoby i ubrałam w małą czarną Chanel. Wolnym krokiem 
przeszłam do mniejszego pokoju, w którym czekała na mnie Cassie. Spojrzałam na nią przelotnie, a ona się zarumieniła.
Później ją zwolnię. W tym wieżowcu są tylko dwaj mężczyźni i na pewno nie po to, żeby się we mnie zakochiwać, nie mówiąc już o kobietach.  Udałam więc, że nie widzę i usiadłam na krześle.
Wyprzedziłam jej pytanie i odchylając głowę do tyłu rzuciłam.
- Kok.
Nie odpowiedziała tylko zajęła się czesaniem mnie. Zawsze robiła to całkiem delikatnie, bo wiedziała, że każde lekkie szarpnięcie to kara. Może powinnam zastanowić się nad wyrzucaniem jej teraz? Przecież jej uczuciami też mogę się trochę pobawić. Nie zaszkodzi. Pójdzie gładko.
- Makijaż? - wyrwała mnie z zamyśleń Cas. Głupia dziewczyna, a jaka biedna. Jeszcze nie wie co z nią zrobię. To takie obrzydliwe dla normalnych ludzi, takie złe. Ale nie, nie  dla mnie.
- Czerwone usta, kreska. Tylko nie  rzęsy, pamiętaj. - ostatnim razem gdy na mojej powiece spoczęły sztuczne rzęsy Cassie się dostało. I dobrze.
- Skończyłam, panno Castillo.
- Wychodzę. Jak wrócę ma was tu nie być, rozumiesz?
- Tak, panno Castillo.
Założyłam moje najwyższe czarne szpilki, wzięłam najdroższą torebkę świata, którą załatwił mi mój oddział w Texasie, a na nos założyłam moje kocie okulary również firmy Chanel.
Winda zniosła mnie na parter. Dostojnie wyszłam na korytarz, a służąca otworzyła mi drzwi.
Chadzałam się po ulicach New York'u i przeglądałam mężczyzn.
Blondyn- odpada. Ładny ale ma 14 lat.
Czarnowłosy- gej. Szkoda.
Czarnoskóry- przestępca, właśnie wyszedł z więzienia. Ach, to miasto ma miejsce dla każdego człowieka.
Europejczyk - często zdradza z różnymi kobietami. Ślad po obrączce na palcu.
Nigdy tu nikogo nie znajdę! Zwracam to.
Przystojny szatyn z zielonymi oczami, lat +18 , idealna linia żuchwy. Wzdrygnęłam się. Śpiewa i tańczy. Ale chociaż wolny. Gdzie idziesz przystojniaku? Nie uciekniesz mi. Pobiegłam po kawę i skręciłam w jedną alejkę wcześniej niż on by wyjść  mu zaraz na przeciw. Idzie. Oj... Droga koszula. No nic, kupię ci nową..
- Jezu! Przepraszam, nie chciałam! - ta, jasne, nie chciałam.
- Nic się nie stało, tylko jak ja teraz wrócę do domu...- no nie! Ładny i do tego uprzejmy.
- Chodź do mnie, znajdę ci coś, a potem kupimy nową.
- Nie, nie trzeba, naprawdę...
- Nie przyjmuję sprzeciwu! - powiedziałam i uśmiechnęłam się do zielonych oczu. Co ja robię? Oddał uśmiech. Złapałam go za przegub lewej ręki i pociągnęłam za sobą.
- Tylko się nie wywróć!- ja wywrócić? O czym ty mówisz?
W ciągu pięciu minut  staliśmy od moim 'domem'.
- Tu mieszkasz?
-Tak.
- Na którym piętrze?
Roześmiałam się.
- Na każdym. - nie odpowiedział. No cóż. Nie każda osoba na ulicy ma penthouse. Mniejsza z tym. Weszliśmy do środka, a winda poniosła nas na piętro 3. Tam właśnie ni z tego czy z owego zapytałam.
- Hiszpania czy Argentyna?
-Co?
- Skąd jesteś? Hiszpania czy Argentyna? - trochę to irytujące, jak ci zwykli, głupi ludzie niczego nie ogarniają.
-  Z Argentyny. Ale jak ty to...?
-Masz typowo  latynoską urodę, jak chodzisz to podśpiewujesz po hiszpańsku, pachniesz perfumami Maserati argentyńskiej firmy La Martina. Co prawda każda inna osoba mogłaby je mieć, ale u nas są
szczególnie popularne.
- U nas?
-Jesteś bardziej spostrzegawczy niż myślałam. Miło.
- Dzięki. Właściwie to jestem Leon Verdas. - uśmiechnął się szelmowsko i wstał z pudrowo-różowej
kanapy, wyciągając przy tym do mnie prawą rękę . Również wstałam i powiedziałam.
-Violetta Castillo, miło mi cię poznać Leonie. A teraz jeśli pozwolisz zajmę się twoją koszulą, bo plama zaraz całkowicie zaschnie. - mówiąc to podeszłam do niego i rozpięłam guziki brudnej koszuli. Zastygł w bezruchu i głośno wciągnął powietrze. Spojrzałam na niego wzrokiem mówiącym 
'Serio Leon? Naprawdę?' zdjęłam z niego koszulę i zaniosłam ją do pralki. 
- Poczekaj chwilę. - rzuciłam i pobiegłam do windy by znowu wjechać do garderoby. Nie przeszkadzało mi to, że prezentuje si przede mną półnagi, bo był idealny. W każdym calu swojego perfekcyjnego ciała. Z białej półki zdjęłam męski T-shirt  rozmiaru S-M w kolorze jasnego niebieskiego. Miękka bawełna była przyjemna w dotyku, sama z chęcią bym się w nią ubrała. Dopiero aksamitny głos Leona sprowadził mnie na ziemię.
- Dużo męskich koszulek  trzymasz w domu? - był jakby, zgorszony? Obrzydzony?
- Są tu dla służby, w razie czego. Wbrew pozorom jestem bardzo schludna. - odpowiedziałam mu zgodnie z prawdą.
- Och. O tym nie pomyślałem.
- Nie martw się, tego nie potrafi jeszcze około 7 miliardów ludzi. - spojrzał na mnie z uniesioną brwią, ale chyba zrozumiał.
 Wyszliśmy na zakupy. Mój zegarek pokazywał punkt 11:04.
- No dobra. - chciał wejść do H&M.
- Oszalałeś?! Do H&M? Co ty robisz?!
- Nie chciałem żebyś się wykosztowała...
- Masz problem. Nie kupię ci koszuli w sieciówce . Albo gdzieś indziej albo wcale. I będziesz musiał oddać T-shirt.
- Ale... No dobra, niech ci będzie! - ha, ha, ha, wygrałam! Jak zawsze z resztą.
- I jeszcze jedno. Ja wybieram! - szatyn zaśmiał się i złapał mnie za rękę.
- Gdzie się tak spieszysz? - skóra paliła mnie w miejscu, w które mnie dotykał

 Chodziliśmy uliczkami New York'u, odwiedzając sklepy różnych znanych marek, a ja nie mogłam powstrzymać się od kupienia paru rzeczy więcej, przez co skończyło się to na 12 torbach dla Leona i 8 dla mnie. No cóż, to po prostu moja mania zakupów. Ale nie to się teraz liczyło, tylko to że mam go w garści. Biedny głupiutki Leon. Taki... bezbronny, nieuświadomiony tego co go czeka. Wolnym krokiem podeszliśmy do Starbucks'a po kawę.
Zamówiłam dwa "Caramelove" latte, i podałam kasjerowi sześć dolarów. Na rachunku napisany był numer telefonu, a pod nim dopisek "dla przystojniaka, który przyszedł z tobą"
Boże. Podryw XXI wieku. No nic. Wyszłam wraz z chłopakiem z kawiarni. Usiedliśmy na ławce jednego z parków.
- Wiesz co, Leo ? Polubiłam cię.
- Ja ciebie też Violu. - Violu? Jeszcze nikt nigdy nie powiedział do mnie Violu. Uroczo.
- Spotkajmy się jeszcze kiedyś.
- Nie mam z tym problemu.
Leon odprowadził mnie do domu. Stanęłam przed nim z uśmiechem i powiedziałam.
- Cieszę się, że cię poznałam.
- Ja też. To był wspaniały dzień, Violu. - położyłam ręce na jego barkach, wspięłam na palce i złożyłam pocałunek na czubku jego kości policzkowej.
- Do zobaczenia. 

-----------------------
Hej hej hej! Nie jest to może najdłuższy z moich rozdziałów, no ale. Mam nadzieję że się podoba. Kurde. O ile w rozdziałach staram się używać pięknej interpunkcji, w opisach pod rozdziałami już nie. I ciul. A propos rozdziału. Ta historia będzie tą pełną intryg związanych ze szczególnym darem Violetty,  jej przeszłością i tajemnicami reszty bohaterów.
A teraz zagadka. Jaki dar ma Violetta?








poniedziałek, 15 grudnia 2014

Prolog

                                                   
Nazywam się Violetta Castillo.
Pani świata.
Jestem tylko ja.
Jestem na szczycie.
Jestem sensem istnienia rasy ludzkiej.



--------------------------------------------------
Oto taki sobie prolog! Soł macz dramat. Zaraz wstawiam chapter one, czekajcie.

ZMIANY, ZMIANY, ZMIANY!

Wiem że nie było mnie rok.
I tak, wiem że nic nie dodawałam.
Ale to się zmieni.
Zaczynam jeszcze raz.
Od początku.
Z nowym opowiadaniem.
Z nowym pomysłem.
Z czystą kartą.
     Love, Nelly

niedziela, 2 lutego 2014

Konkurs na One Shota!

Kto ma ferie? Jaaaaaa!
No więc ogłaszam konkurs!
oto regulamin:
-parringiem głównym nie może być:
a) Dieletta
b) Leonara
c) Tomaletta
zresztą, moje ulubione parringi macie w zakładce zapytaj bohtera, choć zezwalam na zmienianie wszystkich z wyjątkiem Leonetty .
-Treści 18+ są dozwolone. Tak, są DOZWOLONE.
-Nie uśmiercamy nikogo oprócz diego, lary, tomasa.
Nagrody to:
1 miejsce - reklama bloga przez 3 miesiące, opublikowanie OS i wcześniejsze przeczytanie 3 rozdziałów, współudział w pisaniu rozdziału
2 miejsce- reklama bloga przez 2 miesiące, opublikowanie Os i wcześniejsze przeczytanie 2 rozdziałów
3 miejsce- reklama bloga przez miesiąc, publikacja OS i wcześniejsze przeczytanie rozdziału

Wyróżnienie
-reklama bloga przez 2 tygodnie, publikacja OS, uwzględnienie sugestii co do rozdziału
Dla anonimów nagrody z  3 miejsca, ale zamiast reklamy współudział w pisaniu rozdziału.
Prace przysyłajcie na e-mail : nellyblog@ineria.pl
liczę na chociaż 3 prace, czas macie do 25 lutego.
xoxo Nelly

czwartek, 30 stycznia 2014

Os Leonetta - Niemożliwe cz. 1

Violetta- 21- letnia, miła, niewinna dziewczyna, niezasługująca na to, co ją spotkało. Są tego dwa powody. Lara, jej niegdyś najlepsza przyjaciółka, zniszczyła jej życie.  Nie ma mamy. Wspierają ją tylko tata, Angie i o dziwo, jej nowe koleżanki Ludmiła i Naty.  I teraz trochę się cofniemy.


Igrzyska śmierci.

Szła parkiem. Dziś ich rocznica. Ma dla niego specjalny prezent. Jest w ciąży! Wie, że się ucieszy, nie boi się ani odrobinę. Doszła na tor,gdzie się umówili. Spotkała Larę, mechanika i według niej "najlepszą dziewczynę jaką mogła kiedykolwiek spotkać".
- Hej!- przywitała się i już miała ją przytulić, gdy ta delikatnie odsunęła ją od siebie.
-Jestem przeziębiona, jeszcze się zarazisz...- udała zmartwienie.- Idź lepiej do Leona, zaraz kończy.- miała chytry plan. Podoba jej się Leon, to oczywiste!

W tym samym czasie.

-Hej skarbie!- przywitała się.
-Nie mów tak do mnie.- warkną chłopak.- Nie masz za grosz wstydu. Jesteś dziwką!
-Ale...- nie dane jej było dokończyć.
-Lara, idziemy.-objął dziewczynę i odszedł. Stała tam jak słup soli i nie wiedziała co myśleć. Z jej oczu powoli zaczęły spływać łzy. Co zrobiła?  Czy on ją kocha kochał? Może. Punkt dla śmierci. Właśnie umarło jej serce.

Następnego dnia w studio.

-Cześć Fran.- przywitała się ponuro.
-Nie mów do mnie Fran. Od dziś dla ciebie jestem Franceska. No, co do reszty, to nie sądze by chcieli się z tobą widzieć.- odparła złośliwie włoszka i oddaliła się od niej.
Strzał.
Krew.
Ból.
Punkt dla śmierci.
Kolejny.
Chce  popełnić samobójstwo.- to nie dawało jej spokoju. Serce nic jej nie mówi, umarło. Rozum tym bardziej.
Tak, Tak.  Zrób to. Nie będą żałować. Ty też nie. Zrób to.
I ten cichy głosik w jej głowie wygrał. Szła przed siebie, tak to to miejsce. Szeroka rzeka, płytka woda, wysoki most. Idealnie. Stanęła na barierce. Zaraz skoczy. Tylko zjawiły się dwie osoby, które naprawdę odegrają dużą rolę w jej życiu.
-Violu, nie! Zejdź! - To nie On. Zeszła z barierki i spojrzała w stronę z której dobiegał głos.
-Ludmiła? - wyszeptała sama do siebie.Blondynka biegła w jej stronę razem z Naty, które wtuliły się w nią jak w misia.
-Nie rób tego. Wyjedziemy do Los Angeles, razem jak przyjaciółki. I zaczniemy od nowa.- zamurowało ją. Lu to powiedziała. Jej najgorszy wróg?!
-No i nie możesz nam odmówić, bo mamy 3 bilety, zupełnie przypadkiem do LA pierwszą klasą!-dodała szyderczo Naty, a ona uśmiechnęła się do nich.
-Jesteście cudowne.-wyszeptała szatynka i uśmiechnęła się jeszcze szerzej.

Punkt dla Violetty.

W pierścieniu ognia.

Kilka lat później.

-Dziewczyny wychodzę do pracy!- krzyknęła. Los Angeles ją zmieniło. Mieszka z dziewczynami, tatą, Angie i bratem Federico. Z nimi został też Maxi, kocha Natalię, a Viola to najlepsza przyjaciółka. Planuje już po cichu ślub tych 2 par. Jej kochanej Fedemiły, której jeszcze nie ma i Naxi. Jest wesoła.   Od tamtego czasu nie wypowiedziała jego imienia. Podobno ma już narzeczoną. No i co z tego? Ona ma Córeczkę. I co, że z nim? Nico.
-Spoko! Zaopiekujemy się Nel.- odpowiedziała blondynka.
-Dzięki!- odkrzyknęła i wyszła. Jej cudowna mała dziewczynka, już 3 letnia Angelika, nazwana na cześć tego miasta. Zrobiła jej ostatnio zdjęcie:

Viola jest modelką, jej córka musi być fotogeniczna. Ale oczy ma po nim.
Szła teraz na sesję zdjęciową. Ma  kumpla Davida, musi mu pomóc w przygotowaniach do jego zaręczyn. Będzie jej nowym fotografem.
Wzięła od niego takie zdjęcie, które najbardziej utwierdzało  to, że Nel to jej córeczka.
Wyglądały podobnie, poza tym, że dziś wyprostowała sobie włosy. Założyła zielone soczewki. Wciąż tęskni i ma cichą nadzieję, że wróci. Taki jest tej nadziei symbol. No zawsze jedynie jest jakieś "ale".
Tu jest to "ale" typu "Ale ja nie wiem, czy uda mi się mu wybaczyć. Do tego i tak tu nie przyjedzie." Nie wiedziała jeszcze jak bardzo się myliła. Wróciła ze swojej męczącej pracy i usłyszała dźwięczny głosik swojej małej Nel.
-Cześć mamo! Mam pytanie. No bo, Cassie powiedziała, że żeby się urodzić trzeba mieć jakiegoś tatusia.  I spytałam się jeszcze Ivy, Naomi, Sylvi, Rose, Cher, Emily, Susan i Julii i każda z nich ma tatusia. A gdzie jest mój tatuś? Ja też takiego chcę...- na te słowa Violetta zamilkła i z trudem wydukała.
-A po co ci tatuś, kochanie?
-Bo on podobno nosi na barana, kupuje lody i na wszystko pozwala...- powiedziała mała.
-A jeśli ten tatuś, znalazł sobie inną mamusię?-wyszeptała prawie niesłyszalnie, lecz dzieci słyszą akurat bardzo dobrze.
-Nasz tata ma inną mamusię?-rzekła już prawie do końca załamana dziewczynka.
-Nie. Dziewczyny kłamią.-odparła.
-Mamooo....
-Tak, skarbie?- spytała znowu wesoła Violeta.
-A dziadek ponosi mnie na barana?- opowiedziała pytaniem na pytanie młoda.
-Jasne!- zakończyła rozmowę i wybuchła śmiechem. Nagle do pokoju wszedł German.
-Violu, córeczko jest mały problem.- wymówił zaniepokojony.
-Jaki?
-No bo, no, no wiesz,no ten tego, hmm...-jąkał się.
-No wyduś to z siebie!-prawie krzyknęła.
-LeoniLarazostająunasnadwamiesiącebotuprzyjeżdżajądaćLarzeszanęnakarieręmodelki.-szybko wypowiedział swoją kwestię i miał nadzieję, że już po sprawie.
-Co? Nic nie zrozumiałam.
- Leon         i             Lara            zostają     u       nas            na       dwa               miesiące     bo       tu     przyjeżdżają        aby                 dać            Larze            szansę         na       karierę                modelki- tym razem wymawiał każde słowo dwa razy wolniej.
-Że co?-krzyknęła.
- No Leon i Lara...-znów powtarzał.
-Nie, nie powtarzaj. Dam radę.-chciała być twarda.
-Kocham cię.
-Ja ciebie też, tato.

Następnego dnia

Obudziła się, i usłyszała głosy dobiegające z jadalni. Ubrała swoją ulubioną sukienkę od Stelli McCartney i zeszła na dół, z córeczką na rękach.
(Uwaga, uwaga, nastąpiła zmiana narracji z 3-osobowej na 1-osobową Violetty)


Siedzieli tam wszyscy. Oczywiście w oczy, rzucili mi się oni. Ta tłusta suka, która chciała zacząć karierę modelki siedziała na moim miejscu, trajkotając jak najęta. I jeszcze palant, siedzi na krześle mojej córki. Nie no chyba się wyprowadzę! Po chwili Nel zeszła z moich ramion i zbiegła sama po schodach i powoli podeszła do niego. Zacisnęła swoją rączkę i uderzyła go w ramie jak najmocniej umiała. Zachichotałam.
-Idź stąd ! To moje krzesełko! Ciocia!- no tak, woła Lu. Każdy się jej boi. Na schodach pojawiła się blondynka.
-Tak skarbie?- spojrzała na stół i przerwała na chwilę -Verdas- wręcz warknęła Ludmiła.
-To znowu ty, Ferro.- odparł bez entuzjazmu.
-Kochanie poczekaj chwileczkę, ja się z tym panem rozprawię...- mówiąc to, ku zdziwieniu reszcie domowników, podeszła do stołu i zaciągnęła go do łazienki za kołnierzyk koszuli zachowując minę " W końcu cię mam i nie mam najmniejszego zamiaru cię oszczędzać"

C.d.n
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wy to oceńcie, bo to mój pierwszy OS.
Jeśli, coś nie odpowiada (mówię o np. Hejterach)
proszę zgłosić to w komku, prośba zostanie rozpatrzona w ciągu od 4 do 6 godzin, dziękujemy za skorzystanie z bloga XD
xoxo Nelly


wtorek, 7 stycznia 2014

LBA


Po raz pierwszy zostałam nominowana do LBA! Thanks :***

pytania do mnie


1. Jak masz na imię?
 Julia Anna, ewentualnie Król Julian ; ) 
2. Grasz na jakimś instrumencie?
Pianinie, gitarze, flecie (na tym ostatnim w szkole. wrrr... nienawidzę szkoły, wrr... nienawidzę fletów)
3. Ulubiony przedmiot w szkole?
Angielski!!!!! no i plastyka łoczywiście!
4. Najśmieszniejsza przygoda twojego życia (jeśli można wiedzieć)
trochę tego dużo (czyt. moje życie jest śmieszniejsze od pingwinów z Madagaskaru !) 
5. Jesteś zakochana ?
 tak troszeczkę...
6. Ile masz lat? 
czekaj ile ja mam lat... 75 miliardów, ale wszystkim mówię, że mam 12.
7. Chcialabyś zmienić coś w swoim życiu ? 
mieć mniejszy nos i zlikwidować wroga otwartą ręką i przemocą!
8. Pokażesz nam swoje zdjęcie ? Jestem zua.xd (Jak niechcesz to nie musisz)
yyyyyyy nie bo....... nie jestem fotogeniczna, ale mam moją podobiznę(tak jestem ubrana, okulary zerówki) zrobioną rzez siostrę


9. Byłaś za granicą? 
kochana, zwiedziłam większą część Europy, a zamiast na narty, co zresztą jest bardzo denerwujące jadę do Mediolanu
10.Psy vs Koty
mam kota ale psy też kocham
11.Lodo vs Mechi
Mechi, nie Lodo,obie, tak na pewno, chyba, nie wiem, nie, nie krzycz n mnie!!
12.Ulubiony kolor.
Niebieski i luziowy jak się baaardzo błyszczy!! ( nie no żart, niebieski, ale błyskotki też wielbię)

moje nominację podam później.
baju! Nelly

rozdział 5 - Lara

      Violetta  


Nie, tylko nie to! Ja i on w jednym pokoju! Jeszcze czego?! Dobra,  muszę wytrzymać.
- Dam radę. Jestem twarda.- odpowiedziałam dumnie.
-Dobra zaprowadzę was do sypialni.- Ludmi trochę się uspokoiła.
-Już się boję.- dodałam cicho.
-Coś mówiłaś?-spytała blondynka.
- Nic, nic.
-Ok.
Szliśmy plątaniną długich białych korytarzy, przy zdobionych pięknymi elementami z drewna.
-Tutaj. Rano po was przyjdę.

Nie no, bardziej małżeńskiego łóżka nie można mieć. Po prostu cudownie! Nie dość, że w jednym domu i pokoju, to jeszcze w jednym łóżku! Skargi w moim mózgu, przerwał głos dziewczyny.
- Tu jest jeszcze łazienka.- wskazała palcem pomieszczenie.
- Zaraz, czekaj, wróć. Skąd tu ta woda.- spytałam.
- To jest to samo jezioro, które jest przed domem moich rodziców, tylko jesteśmy przy innym brzegu.- odpowiedziała, jakby posiadanie własnego naturalnego jeziora było normalne.
- Wow.- dureń otworzył gębę  i patrzył, jak gdyby nigdy w życiu nie widział łazienki.
Powoli przeszliśmy do kolejnego pomieszczenia.
-Tu jest wasz przytulny malutki salon.
-Aaa..- chciał coś powiedzieć troll.
-Tak Leon,  mam X-boxa- wyprzedziła go Lu. On uśmiechną się tylko głupkowato. A co do salonu, to jak on jest malutki, to ja jestem dziewczyną Leona.
(jak coś to tam, na horyzoncie, jest brzeg i las)

Ups, salon jest mały, bo połączony z jadalnią . Odwołuje to co powiedziałam…
Powoli przeszliśmy do kolejnego pomieszczenia.
-No i oczywiście ulubione pomieszczenie Leona, czyli kuchnia!- zaśmiałyśmy się.
-Ha ha ha. Bardzo śmieszne.- odparł gbur.

Kuchnia była śliczna. Od niej prowadziły jeszcze jedne schody z małymi drzwiami na końcu, zamkniętymi na wielką kłódkę.
- Och, Vilu prawie bym zapomniała!- zdjęła z szyi łańcuszek z małym kluczykiem, wbiegła po schodkach i otworzyła drzwi.
- No Violu, rusz się, co tak stoisz.- popędziła mnie.- To taki dodatek, tylko dla ciebie.- powiedziała i wprowadziła do ogromnej... garderoby!
- To wszystko - wskazała ręką na zapełnione po brzegi szafy.-będzie twoje.- Jezu, po co ona chce mi to dać!?

Ludmiła

- Ale jest jeden warunek. Dostaniesz ten apartament, wtedy gdy mój plan się spełni.- dodałam szybko.
-Jaki plan?-spytała Vilu. Normalnie bym jej powiedziała gdyby nie to, że chodzi o połączenie jej i Leona.
- Tajemnica.- powiedziałam chytrze.
- To jak ma się spełnić ten plan?- dajcie sobie z Leonem "buzi buzi" i po sprawie, ciuchy twoje.
- No nie wiem. Jakoś musi.-dodałam już głośno.- To dobranoc!- pożegnałam się i wyszłam.

Violetta

Usiadłam sobie na pomoście (jeśli nie wiesz jakim, patrz na obrazek łazienki) i włożyłam nogi do wody. Jest tak przyjemnie ciepła... Pomachałam jeszcze chwile nogami i położyłam się na nagrzanym od słońca drewnie. Mrrr... Po chwili z błogiego stanu wyrwał mnie Leon , który przyszedł w kąpielówkach.
- Czekaj, co ty masz zamiar zrobić?-spytałam.
- No jak to co? Idę popływać!- mówiąc to wskoczył do jeziora rozchlapując wodę na wszystkie możliwe strony.

        Leon
Pływałem sobie jeszcze chwileczkę, a Vilu patrzyła się na mnie jak na wariata. Jednym skokiem usiadłem koło niej.
- Aaaa!- krzyknęła.-Jesteś mokry jak pies!- ja tylko się uśmiechnąłem i potrząsnąłem  głową  tak aby ją ochlapać.
- Przestań baranie!- wytarłem się do sucha i z powrotem usiadłem koło mojej dziewczyny.
- Ale jestem zmęczona…- wymamrotała i opadła na moje kolana. Jest taka piękna. Zaniosłem ją do pokoju i położyłem na łóżku. Wtuliła się we mnie jak w misia.
-Kocham cię.-wyszeptałem, wiedząc, że i tak mnie nie słyszy.

Violetta
Obudziłam się w łóżku sama. Mmm.. jak pięknie pachnie. Weszłam do kuchni, a tam Leon nakrywał do stołu.
-  WOW! Ty umiesz gotować?!- prawie krzyknęłam.
- A może by tak "Cześć Leon, dziękuje, że zrobiłeś mi śniadanie i nie zostawiłeś wczoraj na pomoście."- powiedział naśladując mój głos.
-Cześć Leon, dziękuje, że zrobiłeś mi śniadanie i nie zostawiłeś wczoraj na pomoście.- wyrecytowałam.
-Hej. Nie ma za co. Jedz, bo zaraz po nas przyjdą.-dodał.
-A teraz to "nie ma za co"- mruknęłam.


30 minut później.
Jesteśmy już w ogrodzie. Stoi z nami jakaś dziewczyna, Lu chyba chce ją przedstawić
- Kochani- zabiera głos- to moja okropna kuzynka Lara. Wszyscy się już przedstawili, kolej na mnie.



         Lara
 Ten Leon jest baaardzo przystojny. I ma taki błysk w oczach gdy, patrzy na.... tą głąbicę.
- Hej jestem Violetta. Miło cię poznać- okropne imię. W ogóle jest strasznie brzydka. Jak może się podobać takiemu przystojniakowi?!
- A mi nie. Jesteś okropna.- powiedziałam jak zawsze szczera. Na chwilę zamarła.
- Co powiedziałaś? Chyba się przesłyszałam.-odparła.
-Nie, nie przesłyszałaś się. Jesteś brzydka i lepiej odczep się od Leona wieśniaro. Jest mój.- ciekawe co teraz zrobi?

Violetta
-Przestań.-wysyczałam. Co ja jej zrobiłam?
-Co mi zrobisz? Poskarżysz mamusi?- i wtedy coś we mnie pękło. Moja twarda zbroja wybuchła i już nie byłam odporna. Wróciła Violetta opłakująca śmierć mamy. Łzy napłynęły mi do oczu. Odwróciłam się tylko na pięcie i pobiegłam przed siebie. 
- Violetta! Stój! Violu! - wołały głównie dziewczyny, to przecież one wiedziały o co chodzi.
Gdy już się zmęczyłam, stanęłam i usiadłam na białej ławeczce przy brzegu jeziora i się rozpłakałam.
Po raz kolejny. Przez te 11 lat budowałam maskę, dzięki której trudno było wyprowadzić mnie z równowagi. Teraz jestem znów słaba jak kiedyś. Nagle poczułam czyjąś obecność.
-Violu, nie płacz, proszę. Znamy się zaledwie 4 dni, ale już wiem, że nie lubię na to patrzeć.- Leon. Wtuliłam się w niego i zaczęłam opowiadać moją historię, od początku do końca.

Leon
Biedna Viola. Ta głupia baba, zraniła moją Violę. Zapłaci za to.
- Vilu, ta idiotka nie jest warta twoich łez.- powiedziałem.
-Tak, myślisz?- spytała niepewnie.
- Tak, na sto procent.
- Ale...
-Nic nie mów.- dodałem i delikatnie musnąłem jej usta.